Jak wygląda tutoring?
Wiele osób pyta mnie jak wygląda typowa sesja tutorska z podopiecznym.
Zdarza się jeszcze, że ktoś pyta mnie "a co takiego jest ten tutoring?". Odsyłam wtedy do tekstu ogólnego, czym jest tutoring, natomiast na pytanie "a jak to coś wygląda" nie udzielałem jeszcze odpowiedzi. Dlatego zamierzam napisać o tym teraz. W skrócie: tutoring wygląda zawsze inaczej, i zdaję sobie sprawę, że nie jest to być może odpowiedź zadowalająca.
Jeżeli jednak się zastanowię, to mogę przekornie odpowiedzieć pytaniem: "A jak wygląda rozmowa?" i wtedy mój rozmówca ma problem. Wiemy oczywiście, że rozmowa nie ma "wyglądu", ale ma przebieg, i jest jasne, że przebieg ten będzie różny. Ale od czego różny? No cóż, wydaje się, że różny od wszystkich innych rozmów, które prowadziliśmy... Przecież każdy człowiek jest inny, z każdym rozmawiamy o czymś innym, a nawet jeżeli mówimy o tym samym, to nigdy nie jest to samo. Czy można zatem w ogóle pytać o to, jak tutoring wygląda? Zapewne osoby, które nie są zorientowane w temacie, mogą się nad tym zastanawiać; ale faktem jest że tutoring nie wygląda jakoś inaczej niż zwykła rozmowa, niż zwykłe, za przeproszeniem, korepetycje, niż zwykła nasiadówka dwóch osób. A przynajmniej może tak wyglądać; nawet gdybyśmy przechodzili obok i coś usłyszeli z tego, o czym takich dwoje ludzi rozmawia - być może nie pomyślelibyśmy że to właśnie to, że to właśnie była sesja tutorska. Można siedzieć w kawiarni lub na ławce w parku, i być zanurzonym w głębokim procesie, którego na zewnątrz nie widać.
Odpowiedź jednak może być trochę inna. Nie tyle odpowiadałbym na to pytaniem, retorycznym właściwie, tylko raczej widziałbym sesję tutorską jako spotkanie dwóch osób (tak, ciągle się ten zwrot powtarza). Wygląda to jak spotkanie, na którym dyskutowane są różne tematy. Faktycznie jest to rozmowa, ale nie musi być to zawsze i wyłącznie rozmowa. Może to być pełne skupienia wpatrywanie się w monitor, może to być cisza pełna namysłu, może to być słuchanie z zamkniętymi oczyma opowieści jednej osoby, chociaż to rzadko nazwać można dialogiem; może to być właściwie każde wspólne działanie.
Wyobraź sobie, że pewien gospodarz przyjął parobka na gospodarstwo, i że właśnie idą razem w pole, aby je uprawiać. Na początku jest rozmowa; wymiana; gospodarz tłumaczy swojemu podopiecznemu jakie działania będą za chwilę podejmować. Czy będą przez cały dzień stać na otwartej przestrzeni i dyskutować? Zapewne nie - zamiast tego obaj pochylą plecy i używając motyki lub innych narzędzi skupią się na wspólnym działaniu. Na pracy. Rozmowa była, teraz jest praca. Była teoria, teraz jest doświadczenie. Może to być doświadczenie dla obydwu - ten który jest gospodarzem może pokazywać coś, demonstrować, uczyć, a ten kto jest uczniem, parobkiem lub odbiorcą w tym procesie może się uczyć stawiać pierwsze kroki na drodze do mistrzostwa. Nie chodzi tutaj tylko o machanie motyką; zresztą jest to tylko porównanie.
Nieprzypadkowo przywołałem tutaj obraz pracy na roli. Taka rolnicza perspektywa jest wbrew pozorom zaskakująco dokładna. Po pierwsze, w uprawach zawsze jest odpowiedni czas na odpowiednie rzeczy. Praca musi być uporządkowana, zaplanowana. Dopuszczalna jest pewna elastyczność i finezja, jednakże pewne rzeczy muszą być zrobione. Na wiosnę lub nawet jesienią sadzi się lub sieje. Latem zbiera się plony. Rolnik nie może powiedzieć, że "teraz deszcz pada, popracuję jutro". Są pewne czynności, które muszą być zrobione o określonej porze, i nic nie można na to poradzić - trzeba je wykonać - bo sama przyroda wyznacza rytm pojenia zwierząt, podlewania, nawożenia lub zbiorów. Czekanie i zwlekanie może pogorszyć sprawę: jeżeli rolnik nie skosi trawy wtedy gdy jest pogoda - potem gdy przyjdzie deszcz już nie może tego zrobić bez straty. Gdy trzeba doić krowy, nie ma szans na wymówki - to być zrobione. Niezależnie od zmęczenia, i niezależnie od chęci lub przekonań. Jest to przymus; ale wywołany własnościami tego gospodarstwa, które się utrzymuje. Gdy nie ma zwierząt - nie trzeba się poświęcać; gdy nie masz psa, nie musisz wychodzić dwa razy dziennie na spacer. Jeżeli jednak pewne decyzje podjęte wcześniej doprowadziły do sytuacji, że mamy zwierzęta, że opiekujemy się gospodarstwem, że utrzymujemy całość w ryzach - wtedy nie ma przebacz - wtedy stajemy się w pewien sposób niewolnikami swojej odpowiedzialności. Tego typu analogia podoba mi się także dlatego, że rolnictwo zajmuje się pracą z żywym organizmem, i często jest to uprawa, wytwarzanie czegoś nowego, staranie się aby uzyskany produkt był jak najlepszy. Chodzi o wzrost, o zmiany na lepsze lub nawet tylko o utrzymanie pewnego poziomu kontroli. Ma to wiele wspólnego z nauczaniem, gdyż naszym celem jest wychowanie jak najmądrzejszego człowieka. I o ile w trakcie masowej edukacji, gdy jest sto lub więcej osób na wykładzie, jest to dość trudne, aby pochylić się nad każdym pytaniem i jeszcze zdążyć z omówieniem materiału, o tyle w przypadku tutoringu proces przebiega najczęściej w komfortowych warunkach gdy jesteśmy jeden na jeden. Utrzymując analogię do upraw rolniczych, powiedziałbym że tutaj nie pracujemy z całym polem obsadzonym roślinami, ale z pojedynczym okazem, na którym skupia się cała nasza uwaga. Obserwowanie, pobudzanie wzrostu i działania zmierzające do uzyskania jak najlepszego plonu, w przypadku tutoringu przekładają się na koncentrację, odpowiedzialność, skupienie na celu i osiąganie celów, samodzielnie i pod czujnym okiem tutora.
Jak zatem wygląda tutoring? No cóż, nie jestem przyparty do muru, więc mogę powiedzieć, że może wyglądać trochę jak praca na roli, ale tylko w kategoriach analogii i podobieństw. W praktyce wygląda to tak, że siedzę z podopiecznym i rozmawiamy. Spotkanie zaczyna się od przywitania i wejścia w tematy bardziej ogólne, od rozpoznania, jaki był okres poprzedzający nasze spotkanie. Mogę pozwolić podopiecznemu opowiedzieć o tym, co miało na niego wpływ, co mogło powodować, że działał tak lub inaczej. W tym momencie, o ile nie jest to pierwsze spotkanie, znam już efekty jego pracy i wiem co zostało przygotowane na to spotkanie. Nie jest to niespodzianka dla mnie, mam pewne wyobrażenia o tym, co powiedzieć, i jak poprowadzić podopiecznego w następnym etapie. I jest to treścią rozmowy. Często pytam dlaczego myśli tak lub inaczej, jak mu się wydaje, co by było gdyby, jakie widzi zastosowania lub konsekwencje swojej pracy. Rozmowa ta jest tak specyficzna, że nigdy nie było dwóch takich samych. Każda jest unikalna, i jeżeli tylko poznamy się lepiej, i pozwolimy sobie na bliższe wyznania w zaufaniu, może stać się to ważnym przeżyciem, które angażować zaczyna nie tylko umysł, ale także emocje. Możemy rozmawiać nie tylko o tym, co podopieczny zrobił, ale także o tym, czego nie zrobił. Możemy szukać przyczyny, możemy dokopywać się do odpowiedzi na pytanie "dlaczego". Jeżeli zdarzy się nieprzygotowanie lub jakieś losowe wydarzenia, które przeszkodzą w naszych planach, możemy pochylić się nad nimi. Spotkania tutorskie to jest wydarzenie, które czasem może nie przypominać rozmowy. Dziać się mogą różne rzeczy. Oczywiście nie mogę o tym pisać, bo to są tajemnice które obiecałem zachować. Może być tak, że ktoś się rozpłacze na głos, wyznając pewne bolesne sprawy, które nie przestają dręczyć. Może ktoś wyznać, że nie potrafi się odnaleźć w swojej grupie studentów, i że bardzo głupio się czuje osiągając lepsze wyniki niż inni. Ktoś może zauważyć, nie potrafi przestać się bez przerwy porównywać z innymi. Ktoś pozwoli sobie na głośne myślenie, a ktoś inny będzie milczał przez dziesięć minut, myśląc intensywnie. Te spotkania mogą być tak szczególne, jak tylko sobie na to pozwolimy, i w ramach pracy nad projektem, nad konkretnymi zadaniami, zechcemy przeorać siebie, swoje życie, i zweryfikować swoje doświadczenia. Ale nie piszę tego aby podkreślać, że tak się zawsze dzieje. Nie, w żaden sposób. Zwykle są to spotkania na których dyskutujemy bardzo konkretnie pewne bardzo konkretne sprawy. Jak zrobić coś. Jak podejść do jakiegoś problemu. Jak ogarnąć pewien sposób, który wymyka się jeszcze zrozumieniu. Jak dokopać się do skarbów, o których ja już wiem, że są ukryte i wiem gdzie, ale podopieczny musi w to miejsce dotrzeć. Czasami, aby zrozumieć pewne idee, fakty lub posiąść dodatkową wiedzę, trzeba się bardzo napracować. Samodzielnie taka większa praca jest także możliwa, ale jeżeli ma się wsparcie tutora, osoby doświadczonej, która już była tam gdzie zmierzamy, to jest łatwiej. A czasem jest to jedyna droga.
Jeżeli zatem będziesz koniecznie chciał wiedzieć, lub chciała wiedzieć, czym jest tutoring, i jak wygląda, to uznaj proszę, że możliwe jest poznanie tylko małego fragmentu całej prawdy. Nawet jeżeli zobaczysz jedną sesję, to niewiele znaczy. Tutoring z tobą będzie wyglądać inaczej niż kimś innym. Z każdym jest inaczej. To jest odpowiedź na Twoją osobowość, zalety i braki, a także jest to praca nad tematem, który musi być dla nas obu ważny. Takie tematy, nawet gdy są podobne do siebie, to nigdy nie są identyczne. A po drodze często wychodzą dodatkowe zagadnienia i sprawy, czasami wspaniałe, a kiedy indziej w postaci niechcianej góry problemów. Jest też jeszcze jedna rzecz: tutoring wygląda tak, jak wygląda, bo my jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Trzeba to uznać za rzeczywistość. Jeżeli staniemy w prawdzie o sobie samych, i jeżeli spokojnie popatrzymy na proces, to zobaczymy tylko i wyłącznie nasze własne osobiste doświadczenie, i to będzie zapewne ten wygląd o który chcesz zapytać. Możemy nad nim pracować i zmieniać go w trakcie; ale nikt nie wie, jak to będzie zanim się nie spróbuje.
Tekst został napisany w celu odpowiedzi na pytania studentów i pracowników.